Kryształowi debiutanci

Dlaczego tak długo?
W końcu nadszedł czas, by rozszerzyć oferowane przeze mnie rękojeści o jakże ważny dodatek - widoczny kryształ. Chociaż sam pomysł powstał już dawno temu - i każdy, kto śledzi mnie od lat wie, że pokazałem go już w 2022 roku - to powiedzieć, żę jego realizacja trochę się obsunęła byłoby wyjątkowym eufemizmem. Może krótko wyjaśnię więc, dlaczego tak się stało.
W generacji drugiej, żeby obsługa kryształu była możliwa, trzeba było zastosować element druciarstwa - usunąć z płytki jeden tranzystor, aby spiąć przylutowany przewód bezpośrednio z procesorem i użyć wyjścia, które zwykle sterowało podświetleniem przycisku jako linii komunikacyjnej z inteligentną diodą LED, jaka podświetla kryształ. Co więcej, jej zasilanie wymagało napięcia wyższego, niż zapewnia bateria w mieczu, więc konieczny był układ zwiększający napięcie, który trzeba było zmieścić na malutkiej płyteczce razem z diodą. Było z tym kilka problemów, a jednocześnie miałem pełne ręce roboty, która była bardziej priorytetowa - jak choćby realizacja zamówień. Czas tak sobie płynął, prototyp miecza, który pokazałem kilka lat temu, leżał sobie elegancko jak wyrzut sumienia na półce.
Powstał też pomysł na trzecią generację - wraz ze zmianą LED na kolejny, nowszy już model okazało się, że jest ona w stanie świecić ze znacznie większą mocą niż dotychczasowe. A, że chciałem też popracować nad innym aspektem pracy miecza - głośnością, wreszcie było wystarczająco wiele argumentów, by zająć się projektowaniem zupełnie nowego kontrolera, który wprowadzony został końcówką zeszłego roku. Wyciągnąłem już z niego ile tylko się dało, dalsze zwiększanie mocy nie miało sensu, bo dawało coraz mniejsze zyski, a coraz większe koszty. Przy okazji jednak uwzględniłem to, że w końcu będzie musiał powstać model z kryształem, niejako w ramach zwieńczenia mojej drogi z mieczami świetlnymi (co wcale nie oznacza jej końca - wręcz przeciwnie!). Dzięki temu, zamiast druciarstwa, kontroler trzeciej generacji jest już w stanie w całości obsłużyć diodę kryształu, upraszczając tym znacznie całą konstrukcję. No i jest.
Aha, na zdjęciach bardzo ciężko jest uchwycić podświetlony kryształ tak, żeby pokazać całą jego wewnętrzną strukturę, tak miłą dla oka. Także w realu kryształ wygląda jeszcze lepiej, niż na zdjęciach.

Claw
Pierwszy z modeli, który w prawie niezmienionej formie istnieje już od trzech lat, to Claw, nazwany tak ze względu na główny aspekt wizualny, jakim są trzy ostre, czarne szpony na emiterze. Tutaj też chciałem jak najbardziej wyeksponować sam kryształ, bo nie po to włożyłem w niego tyle pracy, by siedział gdzieś schowany i pokazywał się tylko przy rozkręcaniu modelu (czego w moich mieczach i tak się nie uświadczy). Stąd też w “nogach” szponów znajdują się trzy duże wycięcia, przez które widać go doskonale z każdej strony. Dalej jest klasyczny przycisk (tym razem z podświetleniem, bo nie trzeba już wykorzystywać jego wyjścia na kryształ) i mieszanka czarnych i szkiełkowanych detali. Plus oczywiście obowiązkowe pokrętła z mojej pokrętłowej walizeczki, ustawione dyskretnie w takim miejscu, żeby nie przeszkadzały. Mój główny zarzut do wielu filmowych rękojeści jest właśnie taki, że ich ergonomia bywa dramatycznie słaba, poświęcona na ołtarzu efektownego wyglądu.
Jednak czekając tyle czasu zależało mi na tym, żeby nie tylko wprowadzić tę jedną rękojeść, ale też coś nowego, czego jeszcze nikt nie widział. I tak powstał Defender.

Defender
To rękojeść, przy projektowaniu której kierowałem się próbując stworzyć przeciwieństwo agresywnego Szpona. Także mamy tutaj kryształ, który jest dużo bardziej obudowany - chociaż oczywiście wciąż bardzo dobrze widoczny Brak też ostrych, wystających elementów, jest za to wygodny chwyt i przewężenie w części przycisku. Detale drobne, ale istotne - mosiężne akcenty na emiterze, geometryczne wzory na końcówce i pokrętła w podobnym miejscu, co poprzednik - to dobra przestrzeń, z dala od chwytu. Chociaż na zdjęciu nie do końca to widać, po bokach części chwytowej są głębokie, szkiełkowane żłobienia, a w emiterze wycięcia. W środkowej części wzorowałem się na mieczy Shin Hati, który bardzo przypadł mi do gustu.
Jestem z tego modelu bardzo zadowolony, bo jego projekt zajął mi tylko kilka dni (a prototyp składałem w przeddzień potencjalnej premiery, trzeciego maja), a jest w nim coś, co wyróżnia go na tle innych rękojeści i chyba dołączył do moich absolutnych faworytów.

Bajery
To tyle o modelach, jest jakiś tam kryształ, ale co z nim można robić? Już spieszę z odpowiedzią. Po pierwsze, to nie jakiś tam kryształ, a prawdziwy kryształ kwarcu, dzięki czemu każdy z nich posiada swoją unikalną strukturę wewnętrzną i inaczej reaguje na światło. Zależało mi na tym, żeby, podobnie jak we wszystkich zewnętrznych powierzchniach miecza, wykonanie było z naturalnych minerałów i metali (bez żadnego plastiku czy wydruków 3D), stąd też nie było innego wyboru, niż właśnie prawdziwy kryształ, a ze względu na jego przezroczystość padło na kwarc, który też bardzo ładnie daje się podświetlać.
Możliwości
Sporo czasu poświęciłem na to, żeby jak najlepiej zintegrować kryształ z działaniem reszty miecza i zapewnić taką liczbę opcji, że nic więcej nie byłem już w stanie wymyślić. Mamy więc:
Pełną kontrolę nad efektami przy włączaniu i wyłączaniu miecza. Można kryształ spiąć z ostrzem, albo nadać mu zupełnie niezależne efekty.
Spięcie z systemem Flash on Clash - jeśli zechcesz, kryształ będzie błyskał podobnie, jak ostrze.
W pełni niezależne podświetlenie. Można je oczywiście spiąć z ostrzem dla wygody, albo też ustawić je zupełnie inaczej, mając do wyboru opcje takie same, jakie dostępne są dla samego ostrza.
Ustawienia kryształu, gdy miecz jest wyłączony - szkoda by było, gdyby jego efekt podziwiać dało się tylko przy mieczu włączonym. W związku z tym nawet, gdy sam miecz jest wyłączony, kryształ dalej może sobie działać wyświetlając kolory, efekty takie jak migotanie, czy nawet pulsując we wszystkich kolorach tęczy. Dla wygody jasność kryształu ustawia się osobno od koloru, żeby osiągnąć najlepszy kompromis między długim czasem między ładowaniami, a jak najlepszym efektem. Czasem niewielkie ściemnienie pozwoli wydłużyć ten czas nawet dwukrotnie.
Efekty przejścia ze stanu włączonego do wyłączonego. Może to być prosta interpolacja liniowa z ostatniego koloru, jaki miał kryształ przy wyłączaniu do koloru zadanego dla miecza wyłączonego. Może też być efekt rozjaśniania jak przy włączaniu miecza, z programowalnym błyskiem. Sam ten efekt można też opóźnić, by kryształ po wyłączeniu miecza ponownie aktywował się dopiero po kilku lub kilkunastu sekundach.
Jak widać opcji jest co niemiara, więc jestem przekonany, że każdy będzie mógł ustawić kryształ w swoim mieczu dokładnie tak, jak sobie to wymarzył.
Tym razem to na tyle, ale w razie czego zawsze jestem dostępny poprzez fanpage na FB lub też mailowo. Jeśli masz jakieś pytania czy wątpliwości, to chętnie je rozwieję.
Do następnego razu!
15 dni temu